- Słucham, kancelaria
pana Jeffersona. - odezwał się głos w słuchawce, była to pewnie sekretarka.
- Yy... dzień dobry, czy ja mogłabym umówić się na
spotkanie? Zależy mi na czasie,
chciałabym żeby to było jeszcze dzisiaj.
- Ma pani szczęście - powiedziała kobieta - właśnie przed
godziną jedna osoba odwołała spotkanie. Pasuje pani na 17?
- Tak, tak oczywiście, że pasuje. Na pewno przyjdę. W takim
razie do zobaczenia.
Zapisałam adres kancelarii na kartce. Spojrzałam na zegarek
była 14:30. Miałam dość spory kawałek drogi do przejścia. Ubrałam sie w
bardziej wyjściowe ciuchy i wyszłam z domu. Ruszyłam chodnikiem. Nie chciałam
się spóźnić, więc wyszłam troszkę szybciej. Było strasznie gorąco, lecz wtedy
nie zwracałam na to uwagi, szłam twardo.
Przejście całej drogi zajęło mi 1,5 godziny. Miałam jeszcze pół godziny do
spotkania, jednak postanowiłam, że już pójdę do kancelarii.
W sekretariacie czekała jedna osoba. Podeszłam do
sekretarki:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Proszę?
- rozpoznałam głos kobiety z którą rozmawiałam przez telefon.
- Ja byłam umówiona z panem Jeffersonem, dzwoniłam.
- A tak, pani Blake? - zapytała sekretarka, a ja kiwnęłam
twierdząco głową - Proszę usiąść, szef
gdy skończy spotkanie przyjmie panią.
Udałam się w kierunku krzeseł stojących pod ścianą. Usiadłam i czekałam. Każda minuta strasznie mi się dłużyła. Ten czas który tam
siedziałam, to była dla mnie wieczność. Ale w końcu usłyszałam za ścianą
rozmowy i drzwi się otworzyły. Wyszedł z nich adwokat i jego klient.
- Proszę bardzo. - powiedział
miłym głosem. Podniosłam się i ruszyłam w jego stronę. Gestem dłoni zaprosił
mnie do gabinetu, a kiedy już tam weszliśmy wskazał krzesło. - Jak się pani nazywa?
- Sophie Blake. - odpowiedziałam.
- Więc pani Blake, w
jakiej sprawie pani do mnie przyszła?
Opowiedziałam mu o całej sytuacji, która wynikła z mojej
winy. On powiedział mi, że to było niemądre z mojej strony, bo ja też mogę
zostać oskarżona za składanie fałszywych zeznań.
- Co do sprawy pani siostry to jeśli jest tak jak pani mówi,
że ona na pewno nie miała narkotyków przy sobie tylko przebywała w
pomieszczeniu, w którym się one znajdowały to uda nam się ją jakoś wyciągnąć z
tej sytuacji. Na pewno policja będzie szukała osoby, która przyzna się do tego,
że to jej narkotyki, bo przecież same tam nie przyszły. Nie wiadomo czy koledzy
siostry przyznają się, którego z nich były te środki. Zajmę się tą sprawą.
Sprawdzę co i jak. Proszę zostawić w sekretariacie namiary na siebie. Jeśli
będę już coś wiedział odezwę się do pani. - podniósł się z krzesła ja zrobiłam
to samo.
- Bardzo dziękuję. Będę czekać na telefon. Do widzenia. -
odwróciłam się w kierunku drzwi. Wyszłam i podeszłam do biurka sekretarki. Ta
bez słowa podała mi formularz w którym musiałam podać swoje dane. Oddałam jej
kartkę i pożegnałam się.
Szłam już do domu, kiedy nagle przypomniało mi się, że muszę
jutro iść do pracy. Postanowiłam, że wezmę parę dni wolnego, by móc wyciągnąć
Ivet z tego bagna, w które sama ją wciągnęłam. Chciałam zadzwonić do szefa,
kiedy wrócę do domu. Droga powrotna minęła o wiele szybciej, od mieszkania
dzieliło mnie jakieś 20 minut drogi. Idąc rozmyślałam o tym co powiedział mi
adwokat. Trochę mnie uspokoił, jednak i tak bałam się o Ivet. Miałam nadzieję,
że zamknęli ją w celi z tymi chłopakami, więc miała kogoś znajomego przy sobie.
Nie wiedziałam jak oni zachowali się w całej tej sytuacji. Każdy pewnie chciał
ratować własną dupę. Wątpiłam, żeby któryś z nich przyznał się do tych
narkotyków i odciążył całą resztę. To taki typ, że jak trzeba się bawić i jest
wszystko fajnie są wielkimi przyjaciółmi, ale kiedy tracą grunt pod nogami, każdy ratuje samego siebie nie zwracając uwagi na innych. I tak mięła mi droga
do domu. Szłam klatką schodową szukając w torebce klucza kiedy nagle zobaczyłam,
że ktoś siedzi oparty o moje drzwi. Na początku nie rozpoznałam kto to taki,
ale kiedy podeszłam bliżej rozpoznałam bujną, rudą czuprynę.
- Co Ty tutaj robisz? Wypuścili was? - zapytałam
zniecierpliwiona.
- Nie, nie wypuścili, mnie w ogóle nie zamknęli. Wracałem
wtedy od Ciebie i zaszedłem do kumpla.
- Wejdź. - powiedziałam otwierając mieszkanie. Cały czas
czułam do niego niechęć, ale na ten moment trzeba było zakopać topór wojenny, w
końcu jedziemy na tym samym wózku.
- Słuchaj, musimy im jakoś pomóc wydostać się z tego gówna. - powiedział
spokojnie - Jakbym wiedział kto nasłał te gliny to zabiłbym chuja na miejscu.
Wtedy nie istniałoby żadne prawo. - zaczął swój wywód co to by nie zrobił z tą
osobą.
- Axl!!! - krzyknęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony - Muszę o czymś ci powiedzieć.
- No to mów, na co czekasz. - powiedział zniecierpliwiony.
- Bo... bo to ja złożyłam to doniesienie na policji... -
powiedziałam cichym głosem, ledwo przeszło mi to przez gardło.
- CO KURWA?! -
popatrzył na mnie, chyba sam nie wierzył w to co usłyszał. - Pojebało cię do
reszty Soph?! Chuj z nami, my zawsze się jakoś wygrzebiemy, ale pomyślałaś co z
Iv?!
Rozpłakałam się, nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
Zanosiłam się jak dziecko. W tamtym momencie żałowałam tego tak bardzo, że aż
nienawidziłam samej siebie.
- Myślisz, że teraz tego nie żałuje?... Nie wiem co
strzeliło mi do tego głupiego łba... - zaczęłam wydobywać z siebie strzępki
zdań - Byłam zazdrosna o Ivet, że ma
lepsze kontakty z wami niż z własną siostrą. Ale chyba zazdrościłam jej też
tego, że ma znajomych z którymi może wyjść chociażby na to cholerne piwo, a ja
wiecznie sama w domu. Moja jedyna rozrywka to wyjście do pracy. Podświadomie
chciałam jej tego wszystkiego pozbawić. - powiedziałam mu to wszystko i trochę mi ulżyło. Nie wiem sama dlaczego to zrobiłam, może dlatego że nie miałam komu
się wygadać, a on był jedyną osobą, która mi się akurat napatoczyła. Płakałam
dalej z twarzą ukrytą w dłoniach Nagle poczułam jego dłoń na swoim ramieniu.
Przytulił mnie do siebie. Teraz łkałam wtulona w jego ramię.
- No dobrze uspokój się, to już się stało, czasu nie
cofniemy. Musimy teraz zrobić wszystko żeby im pomóc.
Po jego słowach oderwałam się od niego, poszłam do łazienki
żeby przemyć twarz wodą. Było mi wstyd, że się tak przed nim otworzyłam i
rozkleiłam. Kiedy wróciłam opowiedziałam Axlowi o moim spotkaniu z adwokatem i
o wszystkim co mi powiedział.
- Kurwa, to niedobrze. Jakby nie było ktoś zawsze musi
zostać w pierdlu. Nie mam pomysłu jak można pomóc im w inny sposób.
- Adwokat powiedział, że musimy czekać, bo jak na razie
nikomu nie zostały przedstawione zarzuty. Dopiero wtedy będzie mógł zacząć
działać.
- No dobrze, ja nie lubię siedzieć bezczynnie, kiedy moi
najlepsi kumple siedzą po uszy w gównie. Najbardziej rozpierdala mnie to, że
kurwa nie wiem jak im pomóc. - powiedział i przejechał ręką po swoich bujnych
rudych włosach - Dobra ja będę musiał lecieć, bo muszę sobie załatwić nockę u
jakiegoś kumpla. - podniósł się z kanapy i już zmierzał w kierunku drzwi.
- Poczekaj! - zawołałam go - Chcesz mi powiedzieć, że nie
masz gdzie dzisiaj spać? A co z waszym mieszkaniem?
- Zostało owinięte dookoła policyjnymi taśmami, a
przed domem cały czas stoi radiowóz pilnujący. Za chuja nie ma jak się
przecisnąć i wejść.
- Możesz tę noc spędzić u mnie. Pokój Ivet jest pusty więc
nic nie stoi na przeszkodzie...
- Nie, nie chcę ci robić problemu. Wiem, że mnie nie lubisz. Nie będę zadręczał cię moim
parszywym towarzystwem.
- No nie należysz do moich ulubieńców, ale nie jestem też
żadną suką bez serca. Zresztą to przeze mnie nie masz gdzie spać. Nawet nie ma
gadania, zostajesz i tyle.
- Dziękuję Soph. - powiedział. Chyba nie spodziewał się takiej propozycji z mojej strony. Ale cóż, nie mogłabym postąpić inaczej, to
była moja wina.
Dałam mu ręcznik żeby mógł się wykąpać, pokazałam co i jak w
kuchni, a na końcu zaprowadziłam go do pokoju gdzie będzie spał. Na końcu
rzuciłam coś typu "czuj się jak u siebie w domu". Ja sama byłam
trochę skrępowana tą sytuacją. Ja i
rockowiec, który lubi ostrą zabawę pod jednym dachem. Ale jak na razie
zachowywał się poprawnie, niczego mu nie mogłam zarzucić, przynajmniej jeśli
chodzi o zachowanie. Powiedziałam jeszcze, że nie chcę widzieć w domu żadnych
narkotyków. Kiedy Axl poszedł się kąpać, ja poszłam do kuchni żeby zrobić nam
jakąś kolację. Nic wielkiego, jakieś kanapki. Przygotowałam wszystko, kiedy
usłyszałam, że wokalista wyszedł z łazienki.
- Axl, chodź do kuchni. - zawołałam chłopaka.
Wszedł w samych bokserkach, a ja czułam jak wychodzą mi rumieńce
na policzkach. Zmierzyłam go z góry do dołu, tak żeby tego nie widział. Był
strasznie pociągający bez tych wszystkich bransoletek i innej masy ozdób, które
zwykle na sobie nosił. Soph o czym ty w ogóle myślisz? Przecież to ten sam
przemądrzały ćpun, którego nie cierpisz.
- Napijesz się herbaty? - zapytałam. Stał oparty o kuchenne
meble, kiedy na niego spojrzałam.
- Chętnie. - odpowiedział - Sophie, czy ciebie krępuje to,
że jestem tylko w tych majtkach? Przepraszam, ale nie miałem ze sobą nic innego
do ubrania, wszystko zostało w domu.
- Spokojnie, przecież wiem że nie masz ze sobą tutaj całej
swojej garderoby. - Wzięłam dwa kubki i nalałam nam ciepłej herbaty - Siadaj do
stołu i częstuj się.
- Dzięki. - usiadł za
stołem, a ja dołączyłam do niego. Spojrzałam na niego ukradkiem, cholernie mi się podobał. Nie wiem, może wcześniej widziałam go tylko przez pryzmat ćpuna, a
moje oczy przesłonione były nienawiścią i zazdrością. Kiedy tak siedzieliśmy
poczułam dziwne uczucie w brzuchu. - Dlaczego nie jesz?
- Zamyśliłam się, przepraszam. - wzięłam kanapkę z talerza i
ugryzłam jeden kęs. - Urodziłeś się w Los Angeles?
- Nie, przyjechałem tu z Lafayette w stanie Indiana.
Dlaczego pytasz?
- A tak z ciekawości. Ale naprawdę jesteś z Indiany? My
pochodzimy z Rochester.
- Ej, to mieszkaliśmy całkiem niedaleko siebie. Nigdy bym
nie powiedział, że nie urodziłyście się w LA. Ivet tak dobrze się tutaj
porusza, zupełnie jakby mieszkała tu do zawsze. Dawno przyjechałyście?
- Ja mieszkam tu od 4 lat, a Iv mama przysłała dwa lata
temu. Jest tu już jakiś czas, ale zaaklimatyzowała się od razu. A ty długo tu jesteś?
- Przyjechałem rok temu... Na początku nie było za
ciekawie. Nie miałem gdzie spać, nie znałem tu nikogo. W sumie to przybyłem tu
żeby znaleźć Izzy'ego , ale nie było łatwo. Los Angeles nie należy do małych miast.
Te poszukiwania zajęły mi dwa miesiące. Później już jakoś poszło, poznałem
chłopaków, założyliśmy Guns N' Roses.
- To nie miałeś łatwego życia, przynajmniej tu w Los
Angeles.
- Soph ile ty masz w ogóle lat? - widziałam ciekawość w jego
oczach.
- Ja...hmm... ile ja mam lat? Będzie z 22. - odpowiedziałam
z uśmiechem.
- Naprawdę jesteś z 1960?
- No tak, a dlaczego pytasz?
- Bo ja też. - odpowiedział z takim uśmiechem na twarzy jakiego
jeszcze nigdy u niego nie widziałam.
- A ja myślałam, że ty jesteś młodszy ode mnie i to gdzieś o
dwa lata.
- No coś ty. - dalej cieszył się jakby odkrył tą naszą
cholerną Amerykę.
Siedzieliśmy tak i było całkiem miło. Przyznam, że na
chwileczkę udało mi się zapomnieć o tej całej parszywej sprawie. Myślałam , że
on umie tylko przeklinać i nie ma mowy o wypowiedzeniu się na jakiś poważny
temat. Ale po rozmowie z nim stwierdziłam, że jest cholernie inteligentny i nie
jednego zapędziłby w kozi róg.
Sophie Blake
Wiem, że trochę dużo dialogów, ale jakoś tak wyszło. Mam
nadzieję, że to ogarniecie. Oczywiście zapraszam do komentowania, to dla nas
bardzo ważne :-)
Axl sklałam z tym wiekiem, czy naprawdę w tym opowiadaniu urodził się w 60?
OdpowiedzUsuńNo dobra, Stophie chce jakoś naprawic ten błąd co zrobiła, to poszła do prawnika. W sumie, to nawet dobre rozwiązanie, bo chyba nic innego nie miała zrobic.
Opowiadanie jest fikcyjne wiec i Axl moze byc starszy o 2lata. A co tam:-)
UsuńSoph
Fajny rozdział, wciągający i fajnie się czyta. Hmmm a czy Axl nie szukał Izziego miesiąc w LA? Mniejsza o to xD Rzeczywiście młody Rudy w samych bokserka odbiera mowę ;P
OdpowiedzUsuńhttp://dream-comes-tru-e.blogspot.com/
Hey, te opowiadania sa fikcyjne wiec co to za roznica miesiac, dwa czy trzy:-)
UsuńJest w sam raz dialogów. Kurde, jak mi się podobała ta scena, jak Axl wyszedł z łazienki w bokserkach, aż do końca rozdziału. Tylko mi nie mów, że oni się do siebie zbliżą! Ułożona Sophie i Axl? No Way! XD
OdpowiedzUsuńMmmm Axl w samych bokserkach... Też bym się gapiła *_*
OdpowiedzUsuńNo i coś zaczyna iskrzyć czy tylko mi się wydaję? :)
Axl celowo jest tutaj z 1960 czy skłamał?
No i Soph poszła do prawnika... Oby ich stamtąd wyciągnął :)
Celowo 1960:-)
UsuńSoph
hahaha wszyscy pytają o 1960 a ja nie zapytam! xd
OdpowiedzUsuńPodświadomie chciałam jej tego wszystkiego pozbawić. -> coś tu nie gra... może JĄ zamiast JEJ? nie wiem tak mi bardziej pasuje
yyyy jedno pytanie... po co otaśmowali im dom? to tylko posiadanie dragów a nie morderstwo czy inne poważne przestępstwo... zebrali dowody i tyle... nie muszą zabezpieczać śladów i blokować dostępu w obawie o zniszczenie istotnych śladów czy czegoś
no byłabym wręcz zdegustowana i zniesmaczona gdyby Sophie nie stwierdzila ze Axl jest nawet przystojny haha to by było dziwne i pomyślałabym że jest lesbijką :D
DLACZEGO JA NIC NIE WIEDZIAŁAM O NOWYM ROZDZIALE?!
Świetny rozdział ! Cieszy mnie fakt,że Sophie przygarnęła Axla do siebie (okazała odrobinę współczucia) Ten monolog wewnętrzny Sophie :"Wszedł w samych bokserkach, a ja czułam jak wychodzą mi rumieńce na policzkach. Zmierzyłam go z góry do dołu, tak żeby tego nie widział. Był strasznie pociągający bez tych wszystkich bransoletek i innej masy ozdób, które zwykle na sobie nosił. Soph o czym ty w ogóle myślisz? Przecież to ten sam przemądrzały ćpun, którego nie cierpisz." Boże ! Perspektywa Axla w samych bokserkach opierającego się o kuchenne meble...kusząca.
OdpowiedzUsuńCzyżby jakiś romansik się kroił? :p Uwielbiam ten rozdział! Dziękuje ! :D
http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń