piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 4

No to mamy kolejny rozdział. Może być trochę nudny, ale akcja się rozwinie w następnych, więc zapraszam do czytania i komentowania :)


Tą tajemniczą osobą siedzącą obok mnie, był nie kto inny jak Steven.
- Jezu nie strasz mnie tak, dobra?  Yy mówiłeś coś? Bo się trochę zamyśliłam - zapytałam się chłopaka. Było mi głupio, że on coś do mnie mówi, a i tak to do mnie nie dociera.
- Nooo pytałem się co tu robisz i czy siostra Cię wyrzuciła z domu, skoro sama siedzisz na ławce w parku i to smutna. - odpowiedział z tym swoim uśmiechem przyklejonym do ust. Jak on to robi, że zawsze jest uśmiechnięty? Przecież ich życie nie jest kolorowe, mieszkają w ruderze, nie mają na nic pieniędzy, a on mimo to jest zawsze pogodny. Jak się na niego patrzy to od razu się humor poprawia.
- Nie, nie wyrzuciła mnie...jeszcze. Po prostu miałyśmy krótką wymianę zdań i musiałam wyjść, pobyć sama, pomyśleć. - mój zły humor powrócił na nowo i przestałam zwracać uwagę na mojego towarzysza.
- Dobra Ivet, zbieramy się. Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. - powiedział wesołym tonem i poruszał zawiadacko brwiami.
- Steven, nie mam dzisiaj ochoty na żadne wygłupy, przepraszam. - spojrzałam na niego i już wiedziałam, że tak łatwo mi nie odpuści. Nie on. Jak się na coś uprze to nie ma zmiłuj.
- Nie pierdol bez sensu tylko słuchaj. Ja czyli Popcorn proponuję Ci mały wypad na lody. Dobrze Ci to zrobi i na pewno poprawi humor. Później się gdzieś przejdziemy i zapraszam do nas. Mam jakieś drobne, które co prawda miały iść na wiadomy cel, ale czego się nie robi dla przyjaciółki w potrzebie. - odpowiedział i przytulił mnie. - To co? Idziemy?
- No dobra, niech Ci będzie. W sumie to nie taki głupi pomysł,a może się udać - uśmiechnęłam się do niego i wstałam.
Wyszliśmy z parku i podążaliśmy w kierunku jakiś budek z lodami. W międzyczasie Steven opowiadał mi kawał za kawałem, a mnie już od tego wszystkiego brzuch bolał ze śmiechu. Zapomniałam na chwilę o tym przykrym incydencie z Sophie. Popcorn kupił mi i sobie po lodzie i ruszyliśmy dalej. Wygłupialiśmy się jak małe dzieci. Brudziliśmy się lodami, żeby później się gonić i zemścić. Przy tym chłopaku czas biegł zupełnie inaczej. Jak się z nim przebywało, to przenosiło się w zupełnie inny wymiar. Wiem, że często nie jest sobą i zachowuje się dziwnie, ale taki wpływ mają na niego dragi. Dzisiaj był czysty. Widziałam to po jego oczach, zresztą dopiero po nie zmierzał. W duszy dziękowałam, że to on się wtedy obok mnie pojawił i oderwał mnie od tego wszystkiego. Tak spacerując i się wygłupiając, doszliśmy na wzgórza Hollywood i usiedliśmy, patrząc na horyzont i zachodzące słońce. Widok był zapierający dech w piersiach. Z oddali można było dostrzec malutkie światełka neonów i samochodów, przejeżdżających zatłoczone ulice.
- Może chcesz mi opowiedzieć o tym co się stało? Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć, tak jak każdemu z nas. Jesteś dla nas jak siostra i nie możemy znieść jak jesteś smutna. - popatrzył na mnie z taką miną, że nie potrafiłam mu odmówić.
- Wiem, kochani jesteście. Rozumiecie mnie lepiej niż moja siostra, to jakaś paranoja. Ogólnie to poszło o tą imprezę ostatnio. Sophie się wściekła, że się z Wami zadaję, że sprowadzacie mnie na złą drogę. A to nieprawda. Przecież sama za siebie decyduje, do niczego mnie nie zmuszacie. Zresztą, czuję się dobrze w Waszym towarzystwie i jesteście mi bliscy, a ona nie potrafi tego zaakceptować. No i zaczęłyśmy się kłócić, ja tez powiedziałam parę słów za dużo, ale mnie sprowokowała i jej się należało. Nie jest moja pieprzona matką, żeby mi rozkazywać. Nawet nie jest do końca moją siostrą.
- Jak to nie jest? - Adler zrobił zaskoczoną minę.
- Jesteśmy z innego ojca. Moja mama najpierw była z jej tatą, a później się rozeszli i związała się z innym, no i tak oto jestem.
- Słuchaj mała, to że nie jesteście biologicznymi siostrami nie ma znaczenia. Jesteście rodziną i to jest najważniejsze. A to, że się kłócicie to norma. Bardzo się różnicie i to pewnie z tego te nieporozumienia. Możesz być jednak pewna, że Sophie Cię kocha i troszczy o Ciebie, bo czuje się odpowiedzialna za to, jak żyjesz i co robisz. Stara się Ci pomóc, ale efekt jest inny niż tego oczekuje. Posłuchaj, powinnaś się cieszyć, że masz ją obok i możesz zawsze na nią liczyć. To ważne. Na pewno za chwilę się pogodzicie, więc nie ma się co martwić. Ja ją nawet rozumiem, więc nie mam do niej pretensji za to, jak nas traktuje.
Steven skończył swój monolog, a ja miałam oczy jak pięciozłotówki. Nie spodziewałam się po nim takich słów. Dało mi to wiele do myślenia i uzmysłowiło, że chłopak ma rację. Co ja bym bez niego zrobiła?
- Dziękuję - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Bardzo mi pomogłeś wiesz? Cieszę się, że tu ze mną siedzisz i rozmawiasz, zamiast bawić się gdzieś z reszta.
- Daj spokój! A tak a propo, to może byśmy się już zbierali bo robi się chłodno? Chodź do nas, będzie fajnie - powiedział wstając i zarzucając na mnie swoją bluzę.
Szliśmy ulicami Los Angeles jak zwykle się wygłupiając. Perkusista wziął mnie na barana i tak przeszliśmy, a raczej on przeszedł bo ja siedziałam na jego barkach, do Hellhouse. Zeskoczyłam na ziemię i weszłam do środka. Panował tam totalny chaos. Nie wiem nawet jaki kolor miała podłoga, bo nie było jej widać zza sterty śmieci, pudełek po pizzy, niedopałków, butelek i innych różnych rzeczy. W salonie, o ile można to tak nazwać siedział tylko Duff i Slash. Pierwszy pił wódkę i oglądał coś w telewizji, a mulat siedział i patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem. Gdy nas zauważyli, uśmiechnęli się w naszą stronę.
- A gdzie reszta? - zapytał Popcorn.
- Izzy u siebie, a Axl gdzieś polazł, chuj wie gdzie i po co - odpowiedział mu Kudłacz.
Steven pognał na górę, a ja dosiadłam się do basisty i gitarzysty prowadzącego.
- Jak miło cię u nas widzieć, mała. Chcesz się czegoś napić? - zapytał Duff. Pokiwałam twierdząco głową. - no to zaraz wracam - i poszedł do kuchni. Wrócił z trzema butelkami Nightraina. Każdy z nas wypił po butelce. Byłam lekko wstawiona, a chłopcy z racji tego, że pili juz wcześniej totalnie odpływali. Tak mi się jednak tylko wydawało.
- Coś się stało Ivet? - zapytał Slash
- Nie, dlaczego pytasz? - odpowiedziałam. Cały czas byłam zamyślona.
- Bo nie jestem ślepy. Widzę, że coś Cie męczy. Chodź, poprawię Ci humor - wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę.
Popatrzyłam na niego i nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Złapałam go za rękę i poszłam, jak się okazało do jego pokoju.
Panował tam taki sam bałagan jak na dole. Zrzucił jakieś papiery i ubrania z łóżka i pokazał mi, że mam usiąść. Zrobiłam tak jak kazał, a on wziął jedną ze swoich gitar i zajął miejsce obok mnie. Okazało się, że gra "Wish you were here" Pink Floydów. Jego palce przesuwały się perfekcyjnie po gryfie, a muzyka roznosiła się po całym pomieszczeniu. Kiedy grał, widziałam że przenosił się w inny wymiar. Skupiał uwagę tylko na instrumencie, który wydawał idealne dźwięki. Czułam się wyjątkowo. W końcu to dla mnie gra. Wszystko co się dzisiaj działo, nie miało dla mnie w tej chwili znaczenia. Zaczęłam po cichu nucić tekst, kiedy Saul na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Chyba pierwszy raz jestem w stanie zobaczyć jego oczy. Są takie błyszczące i pełne głębokiej czerni... po prostu piękne. Wydawało mi się, że ta chwila trwa wiecznie, zatonęłam w jego oczach.
- Ślicznie śpiewasz! Może to Ciebie weźmiemy jako wokalistkę, a nie tego rudego pojeba - zaśmiał się, kiedy skończył grać. Odłożył gitarę i wrócił z powrotem na swoje miejsce.
- Myślę, że przesadzasz, a Axl i tak by się na to nie zgodził. Zabiłby mnie przy pierwszej możliwej okazji. Za to Ty grasz niesamowicie. To było piękne, dziękuję - popatrzyłam na niego.
Nastała dosyć niezręczna cisza, a gitarzysta zbliżył się na niebezpieczną odległość.
- Jesteś taka delikatna i krucha, co Ty z nami robisz? Twoja siostra ma rację, że nas opieprza przy każdej możliwej okazji. - wyszeptał, dotykając dłonią mojego policzka.
- Nie przesadzaj! Mam prawo się spotykać z kim chce.
Czułam na sobie jego oddech. Żadne z nas więcej się nie odzywało. Siedzieliśmy obok siebie, patrząc sobie w oczy. Nagle mulat zbliżył swoją twarz do mojej tak mocno, że oparł swoje czoło o moje. Poczułam jak moje serce przyspiesza. Nie mogłam nic zrobić...a może nie chciałam? Za każdym razem jak był blisko mnie, nie kontrolowałam siebie i swoich odruchów. Saul spojrzał mi głęboko w oczy i poczułam jak zjeżdża swoją ręka na moją talię i przysuwa mnie jeszcze bliżej, chociaż myślałam, że to nie możliwe. Między nami nie było praktycznie wolnej przestrzeni, tworzyliśmy jedność. Dotknęłam dłonią jego policzek, a drugą odgarnęłam włosy z twarzy. Wyglądał tak słodko. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Wreszcie byłam dla kogoś ważna. Było tak spokojnie i w pewien sposób romantycznie. Jednak nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, co nas czeka...
Ivet  Paar

8 komentarzy:

  1. ok...czytając to 2 razy umarłam..
    1. "Ja czyli Popcorn proponuję Ci mały wypad na lody. Dobrze Ci to zrobi i na pewno poprawi humor." hahahahahhahahahahaha! tłumaczyć nic nie muszę
    2. "Chodź, poprawię Ci humor " przepraszam nie wiem o czym ja myslę w ogóle! xd
    ze Slash i Ivet? hmmm
    co ma znaczyć ostatnie zdanie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak wiem co masz na myśli, ale nie wiedziałam jak to inaczej ująć :D wiem że wszyscy będą sobie kojarzyć... dowiesz sie jak bedziesz uważnie czytać kolejne rozdziały :)

      Usuń
  2. Oooo Steven jako poprawiacz humoru ;D ^^ w sumie on chyba zawsze i wszędzie chodzi taki zacieszny, więc nadaję się idealnie ;D
    No i coś ze Slashem... mmmm.... Specjalnie dla niej zagrał "Wish you were here"... woooooow... też chcę! *___* I ta końcówka, jak się tak przybliżał.. ehh... <3
    Tylko czemu w końcu nie było tego pocałunku? No ej, bez takich!
    Ale o co kaman z końcówką? Co Ty chcesz zrobić?! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że nikt się nie spodziewa co się później stanie. No, ale po to prowadzimy tego bloga żeby Was zaciekawić :D
    Soph

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie,no jest świetnie, wspaniały Steven (chciałabym miec takiego pocieszyciela :P)
    No i oczywiście ta wspaniała końcówka (Slash, "wish you were here", ten jego tekst
    "- Jesteś taka delikatna i krucha, co Ty z nami robisz?", wspaniałe! Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału. (przerywanie w takim momencie to zbrodnia :p)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe cieszę się ze Ci się podoba ;) spokojnie w nastepnym rozdziale się rozwiąże wszystko
      Ivet

      Usuń
  5. "Wreście czyłam dla kogoś ważna?" To wredna Ivet nie widzi, że dla siostry też jest ważna. No jasne, nie widzi, bo siostra tylko sie na nią drze i ciągle coś jej nie odpowiada. Po tym zadniu właśnie widać, ze dziewczyna jest dość niedojrzała. Kiedy podrośnie to zrozumie, że Sophie właśnie tak się na nią drze i w ogole, bo Ivet jest dla niej ważna i jej zależy. Steven mądrze powiedział. W ogole się wcale po nim tego nie spodziewałam. Taka miła odmiana po Stevenie głupku, ha.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisze sie 'a propos', nie 'a propo' XD

    OdpowiedzUsuń